Zagrożenie dla przewoźników

Zagrożenie dla przewoźników

Od stycznia 2018 roku ceny paliwa wzrosły o niemal 20 procent. Coraz mniej jest chętnych do pracy w branży transportowej, przez co firmy mają problemy z rekrutacją nowych pracowników. Jeszcze nie skończył się rok 2018, a już słychać o kolejnym utrudnieniu dla przewoźników - mowa...

 

Jak wiadomo, od 1 lipca 2018 myto zostało rozszerzone na wszystkie drogi federalne, niemiecki rząd podjął także decyzję o znaczącym wzroście opłat drogowych. Pojawiły się dokładniejsze, choć nadal nieoficjalne informacje na temat nowych stawek myta w kraju naszych zachodnich sąsiadów. Negatywnie zaskoczeni będą posiadacze pojazdów spełniających normy emisji spalin Euro 6. Koszt każdego kilometra wzrośnie o 0,04 euro, czyli niemal 40 procent. W szczególnie niekorzystnej sytuacji będą posiadacze zestawów czteroosiowych, które pod względem opłat zostały zrównane z pięcioosiowymi. W rezultacie mogą się oni przygotować na nawet 60-procentowe podwyżki.

Preferencje dla gazu

Podwyżka ma być zapewne rekompensatą za zwolnienie z opłat drogowych ciężarówek zasilanych gazem CNG i LNG. Firmy użytkujące pojazdy zasilane sprężonym i skroplonym gazem ziemnym nie będą musiały ich uiszczać przez dwa lata: od 1 stycznia 2019 roku do 31 grudnia 2020 roku. W krajach zachodnioeuropejskich eksploatuje się już dużo takich środków transportu. Samo tylko Iveco podaje, że w ruchu jest już 25 000 samochodów gazowych tej marki.

Jednak nadal to niewielki procent w stosunku do ilości pojazdów napędzanych olejem napędowym. Wiele firm zainwestowało w auta spełniające normy emisji spalin Euro 6 właśnie po to, aby obniżyć koszty opłat drogowych, zresztą Niemcy są głównym rynkiem eksportu dla Polski. Wśród zagranicznych pojazdów poruszających się po płatnych drogach naszych zachodnich sąsiadów, prym niezmiennie wiodą polskie ciężarówki. W I kwartale br. stanowiły one już 17,1 procent całości.

Czeski film po niemiecku

Przewozy transgraniczne do oraz z kraju nad Renem, ale także tranzytowe przez Niemcy, są pierwszym co do wielkości rynkiem obsługiwanym przez polskich przewoźników. Stanowią je zwłaszcza przewozy wykonywane na podstawie umów długoterminowych. O ewentualnej podwyżce cen trzeba uświadomić kontrahentów odpowiednio wcześniej. W chwili obecnej jest to niemożliwe, ponieważ nadal brak oficjalnych komunikatów ze strony niemieckich władz. Dla dużych przedsiębiorstw jeżdżących głównie po kraju naszych zachodnich sąsiadów, podwyżka myta będzie dodatkowym kosztem działalności wynoszącym kilkudziesięciu tysięcy euro miesięcznie. Osobiście próbowałam uzyskać informację od Tollcollect, czy podwyżka faktycznie nastąpi od 1 stycznia 2019. Odpowiedź, którą usłyszałam, jest mało precyzyjna i wręcz bulwersująca. Niemcy uważają, że wystarczy jeśli nawet dzień wcześniej podadzą komunikat w radiu, a klienci będą musieli dostosować się do podwyżek.

Dodatkowym problemem będzie też fakt, że niemiecki rząd szykuje szersze otwarcie swojego rynku pracy dla osób spoza Unii Europejskiej. Przez pół roku będą oni mogli legalnie szukać zajęcia, a potem legalnie pracować. Nowe zasady mogą wejść w życie już na początku 2019 roku. W Niemczech brakuje około 45 000 kierowców ciężarówek. Otwarcie tego rynku pracy może spowodować ucieczkę pracowników ukraińskich z Polski do Niemiec. Aby ich zatrzymać, polskie przedsiębiorstwa będą musiały podnieść pensje. Efektem będzie spadek rentowności działalności przewoźników.

Realna groźba

Sytuacja jest ogromnie niepokojąca. Brak sprecyzowanej informacji uniemożliwia negocjacje z kontrahentami długoterminowymi. Jak wiadomo, klienci niechętnie słyszą o podwyżce cen i wymaga to długotrwałych rozmów. Postawienie przewoźników przed faktem dokonanym na ostatnią chwilę może spowodować pogorszenie i tak już trudnej sytuacji finansowej firm transportowych.

Poleć ten artykuł:

Polecamy