W produkcji brakuje ludzi

W produkcji brakuje ludzi

Jak prognozują eksperci McKinsey Global Institute, kraje rozwinięte chcące utrzymać tempo wzrostu PKB powinny inwestować w narzędzia do automatyzacji produkcji. Po pierwsze przy aktualnych prognozach demograficznych jest to jedyne skuteczne rozwiązanie na niedobór kadry...

Zdaniem Komisji Europejskiej do 2080 roku już co ósmy mieszkaniec Starego Kontynentu będzie miał powyżej 80 lat, przy czym wśród państw najbardziej dotkniętych tym problemem znajdzie się właśnie Polska. Do tego trzeba uwzględnić stosunkowo niski wskaźnik urodzeń oraz niedostosowany do potrzeb rynku program kształcenia. Efekt? Już obecnie firmom doskwiera brak wykwalifikowanej kadry, a za kilka lat dzisiejsze braki staną się gigantycznym problemem. Zatrudnianie cudzoziemców czy aktywizacja zawodowa seniorów już niedługo nie wystarczą, aby zaspokoić potrzeby rynku i pozwolić firmom zwiększać produktywność. Jakie jest rozwiązanie, kiedy na rynku brakuje rąk do pracy?

Wykreuj idealnego pracownika

W trudnej sytuacji są obecnie przedsiębiorstwa produkcyjne, którym pracowników brakuje właściwie na każdym szczeblu — od stanowisk bezpośrednio przy liniach produkcyjnych, przez operatorów maszyn, na wykwalifikowanych inżynierach i spacjalistach kończąc.

 

– Mamy spory problem ze znalezieniem pracowników. W pewnym momencie mieliśmy otwartych ponad 100 wakatów. Brakuje nie tylko inżynierów, ale także pracowników produkcji – przyznaje Arkadiusz Wódarczyk z tczewskiej firmy Flex, dostarczającej usługi w zakresie projektowania, inżynierii, produkcji, zarządzania łańcuchem dostaw oraz usług logistycznych.

 

Co zrobić, jeśli potrzebuje się kilkuset pracowników, a liczba absolwentów szkół technicznych w regionie wynosi zaledwie kilkadziesiąt osób? Nie pozostaje nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce. Właśnie tak zrobiła firma Flex, która kilka lat temu zapoczątkowała program współpracy ze szkołami zawodowymi i uczelniami.

 

– Jesteśmy w stanie przekwalifikować każdego na operatora mechatroniki i operatora obsługującego maszynę sterowaną numerycznie. Nie jesteśmy jednak w stanie wyszkolić technika, który musi dysponować specjalistyczną wiedzą, jaką uzyskuje się w szkole średniej. – zauważa Arkadiusz Wódarczyk z firmy Flex.

 

Dlatego też na przestrzeni ostatnich lat przedsiębiorstwo Flex, we współpracy z Fundacją Edukacyjne Centrum Doskonalenia działającą wraz z Pomorskim Klastrem ICT Interizon, zorganizowało zajęcia pozalekcyjne dla 880 uczniów z 7 szkół województwa pomorskiego. 220 z nich odbyło praktyki w firmach należących do Klastra, z czego aż 158 w samym Flex. Zatrudniowych w tczewskiej firmie zostało 80% praktykantów. Firma stworzyła projekt referencyjnych pracowni elektronicznych i mechatronicznych, którym podzieliła się ze wszystkimi szkołami zawodowymi z danej branży w województwie pomorskim. Co więcej, Flex szkoli nauczycieli i funduje stypendia dla najlepszych uczniów oraz współpracuje ze szkołami wyższymi. Obecnie, wspólnie ze starostwem powiatu tczewskiego, jak również z firmami z branży elektro-mechatronicznej, firma Flex zaczeła aktywnie promować kształcenie zawodowe. W ramach tej współpracy wspólnie ustalili kluczowe zawody. Są nimi: ślusarz, operator obrabiarek skrawających, mechatronik i technik mechanik. W ramach projektu zorganizowano wycieczki gimnazjalistów w zakładach pracy oraz spotkania pracowników firm w szkołach. Uczniowie przygotowali plakaty i ulotki oraz nagrali film promujący miejsca pracy i szkoły zawodowe.

 

– Na Politechnice Gdańskiej otworzyliśmy dwa kierunki techniczne na studiach podyplomowych. Pierwszy to „Zapewnienie Jakości w Branży Technicznej”. Skierowany jest dla ludzi, którzy integrują świat produkcji, technologii, klienta, inżynierii oraz jakości. Są komunikatorami. Z definicji ten kierunek jest więc idealny także dla humanistów. W Polsce nie ma takich studiów, a z naszego doświadczenia wynika, że najtrudniej znaleźć osoby – inżynierów – właśnie do zapewnienia jakości. Drugim kierunkiem jest „Inżynieria produkcji urządzeń elektronicznych”, po którym można pełnić funkcję inżyniera procesu czy też inżyniera technologa. Powyższe studia są unikalne w skali naszego kraju, a nawet w naszej części Europy. – mówi Arkadiusz Wódarczyk z Flex.

Z automatyzacją „za pan brat”

Zapewnienie firmie kierunkowo wykwalifikowanych pracowników, to jednak tylko połowa sukcesu przedsiębiorstwa, bo w obecnych warunkach rynkowych o drugiej – równie istotnej – decydują nowe technologie, a właściwie to, w jaki sposób pozwalają optymalizować działania przedsiębiorstw. W warunkach nieustannej konkurencji dla wielu z nich zwiększenie wydajności i mocy produkcyjnych jest przysłowiowym „być albo nie być” na rynku. Zatrudnianie specjalistów powinno więc iść w parze z automatyzacją pracy. Tym bardziej, że strategia ta szybko daje wymierne efekty, o czym świadczy chociażby przykład firmy Deftrans, jednego z czołowych polskich producentów mebli łazienkowych, który dzięki automatyzacji odnotował 30% wzrost wydajności pracowników produkcyjnych.

 

Deftrans, który systematycznie rozbudowywał swoją platformę ERP o kolejne rozwiązania zdecydował się niedawno na wdrożenie na hali produkcyjnej ekranów dotykowych zintegrowanych z systemem ERP Impuls EVO dostarczonym przez śląską spółkę BPSC.

Jak to się przekłada na wydajność i rozwiązanie problemów kadrowych?

– Ekrany dotykowe działają mobilizująco. Operator wie, że wprowadzając informacje i wykonując dobrze pracę – czyli przekraczając określone poziomy wydajnościowe – może liczyć na dodatkową gratyfikację. Zanotowaliśmy przyśpieszenie wykonywanych działań na wszystkich 4 etapach produkcji. Oceniamy, że efektywność pracowników zwiększyła się średnio o 15-20%, w przypadku niektórych stanowisk pracy wzrost sięgnął nawet 30% – zauważa Sławomir Zieleziński, Szef Działu IT w firmie Deftrans.

 

Możliwości rejestracji informacji na ekranie dotykowym powoduje, że operator jest w stanie dostarczać wielu istotnych informacji o pracy maszyn. Dzięki nim Deftrans przenalizował ile czasu traci się na przezbrajanie maszyn na jednym z wydziałów – rozkroju. Wyniki były zaskakujące.

 

– Okazało się, że przestoje 4 maszyn działających w systemie dwuzmianowym były tak duże, że bez większego problemu możemy zwiększyć ich wykorzystanie o 15%. Oznacza to, że na 8 zmian niejako „w gratisie” otrzymujemy jedną zmianę do dyspozycji. Wystarczy, że operator będzie pobierał rozkroje bez konieczności ich wprowadzania. W przypadku maszyny o wartości sięgającej nawet miliona złotych oznacza to naprawdę duże oszczędności – przekonuje Sławomir Zieleziński z Deftrans.

Automatyzacja w służbie demografii

Warto podkreślić, że obawy związane z automatyzacją i znikającymi zawodami, w kontekście prognoz demograficznych są nieuzasadnione. Po pierwsze, rewolucji technologicznej sprzyja demografia, po drugie, mimo systematycznie rosnącego stopnia automatyzacji, miejsc pracy wcale nie ubywa – wręcz przeciwnie – powstają nowe. Zakładając, że maszyny zastępowałyby ludzkich robotników, kraje z najwyższymi wskaźnikami inwestycji w automatyzację powinny mierzyć się dzisiaj z rosnącym bezrobociem, a tak przecież nie jest.

 

– Wśród naszych klientów widzimy rosnące zainteresowanie rozwiązaniami klasy WMS, MES czy BI, co wynika właśnie z faktu, że firmy produkcyjne zaczęły koncentrować się na automatyzacji procesów – wyjaśnia Andrzej Morawski, wiceprezes ds. sprzedaży ze śląskiej firmy BPSC, która ma na swoim koncie ponad 400 zrealizowanych wdrożeń systemów wspierających zarządzanie produkcją.

 

– Sam system ERP poradzi sobie doskonale z automatyzacją, jednak krytyczne dla tego działania są kompetencje ludzi, którzy mogą zidentyfikować, opisać i zamodelować takie procesy. Zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników zamiast spadać będzie więc rosnąć – przekonuje Morawski.

 

Te tendencje potwierdzają również globalne dane, bo zgodnie z prognozami ekspertów z firmy analitycznej Markets&Markets w najbliższych latach należy spodziewać się rosnącego zainteresowania rozwiązaniami dotyczącymi automatyzacji, stąd prognozowana 13% dynamika wzrostu w tym segmencie.

Poleć ten artykuł:

Polecamy