Turecki rynek TSL jest rozwinięty

Turecki rynek TSL jest rozwinięty

Z Grzegorzem Mazurkiewiczem, dyrektorem Interabra Logistics, polskim przedsiębiorstwem reprezentującym na naszym rynku turecką firmę transportową Devnak, rozmawia Tomasz Czarnecki.Polska i Turcja – te dwa kraje zapewne pan wymieni przedstawiając firmę…
- Jesteśmy...

Polska i Turcja – te dwa kraje zapewne pan wymieni przedstawiając firmę…

– Jesteśmy polskim przedsiębiorstwem reprezentującym na naszym rynku turecką firmę transportową Devnak. Może na początku wyjaśnię genezę nazwy zagranicznego partnera. Otóż Devnak to akronim tureckich słów deve – wielbłąd i nakliyat – transport, co chyba dość trafnie oddaje charakter wymagającej pracy związanej z przewozami towarów. Z uwagi na specyfikę partnerstwa, reprezentowanie więcej niż jednego podmiotu z danego obszaru byłoby dość kłopotliwe. Partner zazwyczaj oczekuje lojalności oraz aktywności akwizycyjnej tak, aby wzajemnie zwiększać obroty i przychody. Dzielenie jej na kilka firm, choć pozornie możliwe, w praktyce raczej nie sprawdza się. Historia współpracy to już kilkanaście lat, a wszystko zaczęło się dość skromnie, od przewozu kilku rolek tkaniny z Turcji. W obsługę zaangażowany jest zespół spedytorów oraz agentów celnych, gdyż do obsługi tej linii potrzebujemy personelu realizującego odprawy celne, jak też magazynu czasowego składowania, służącego sprawnej dystrybucji towarów dla odbiorców.

Odpowiedzialność za zakupy

Proszę opowiedzieć o roli Interabry we współpracy z firmą Devnak? Jesteście spedytorem – zarówno jeśli chodzi o kierunek turecki, europejski jaki i krajowy?

– Dokładnie tak można to ująć – samochodami dysponuje nasz partner turecki, my staramy się pomóc. Działamy w zakresie pozyskania ładunków całosamochodowych oraz łączonych, zapewniamy obsługę celną, rozwiązujemy problemy na jakie tureccy kierowcy napotykają w Polsce – zarówno te organizacyjne jak i prawne, a zapewniam, że jest ich niemało. Oprócz tego po naszej stronie pozostaje dystrybucja przesyłek jak też konsolidacja ładunków wyjeżdżających do Turcji.

Za zakupy taboru odpowiada turecki partner, czy też Interabra. I od razu pytanie o to czym jeździcie, jakie wyposażenie zapewniacie kierowcom, itp.

– Zakupy taboru to temat szczególny. Ostatnie słowo, jeśli chodzi o decyzje ma nasz turecki partner, chociaż my również czynimy starania, by służyć swoim doświadczeniem. Na tak wymagających i długich trasach sprawdzają się samochody wytrzymałe i niezawodne a zarazem dające komfort kierowcom, spędzającym w nich dużo czasu. Ostatni zakup to siedem sztuk ciągników marki Mercedes Actros 1845, które jak dotychczas sprawują się doskonale. Kierowcy cenią sobie także ciągniki siodłowe Volvo FH – one również były świetnym wyborem. Jeśli chodzi o naczepy – zdecydowaliśmy się na firmę Tirsan i mogę również potwierdzić, że „dają radę”.

Konkurencja dla Polaków

Panuje duża rywalizacja między przewoźnikami na kierunku Polska-Turcja-Polska?

– Konkurencja jest ogromna i stale się zwiększa. Wynika to z rozmaitych powodów. Na przykład z powodu znacznego ograniczenia transportów między Polską a Rosją, przewoźnicy zostali niejako zmuszeni do szukania nowych kierunków dla swojej działalności i część z nich wybrało Turcję. Mocno konkurencyjny rynek transportowy między Polską a Unią Europejską również skłania do poszukiwania nowych rozwiązań. Na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło znaczne uproszczenie formalności. Proszę zwrócić uwagę, że między Polską a Turcją jest właściwie już tylko jedna granica celna czyli bułgarsko-turecka, co w znacznym stopniu upraszcza organizację przewozów. Przystąpienie kilka lat temu kraju nad Bosforem do Konwencji WPT sprawiło, że odprawy celne znacznie się uprościły, ale zarazem dostęp do tego rynku uzyskali przewoźnicy, którzy nie dysponują karnetami TIR.

Pana zdaniem przewoźnicy tureccy mogą być konkurencją dla Polaków na rynku europejskim? Jak w ogóle wygląda turecki rynek TSL?

– Jeśli chodzi o strukturę przewoźników drogowych, znajdziemy tu zarówno korporacje transgraniczne jak też małe przedsiębiorstwa transportowe. Charakterystyczne jednak jest to, że największy udział w rynku mają duże firmy tureckie dysponujące flotami pojazdów w liczbie 100 i więcej. Wśród tureckich podmiotów łatwo także zauważyć specjalizację – zazwyczaj starają się one koncentrować na konkretnym obszarze np. Europie Środkowo- Wschodniej lub też na obsłudze konkretnego asortymentu towarów – np. owoców z Turcji Południowej. Z uwagi na znaczną liczbę jednostek transportowych oraz doświadczenie, przewoźnicy z kraju nad Bosforem z pewnością są wymagającym konkurentem dla polskich firm. Turecki rynek TSL, co może zaskoczyć, to rynek bardzo rozwinięty. Jak już wspomniałem, działa bardzo wiele podmiotów i nawet analizując sytuację lokalną rywalizacja o klienta jest niezwykle zacięta. Co istotne, nie zawsze wygrywa tylko kryterium cenowe, duże znaczenie ma wiarygodność i zaufanie do partnera biznesowego.

Jakość a cena

W ofercie Interabry znajdują się także przewozy pojazdami d.m.c. poniżej 3,5t.

– Taka usługę wdrożyliśmy stosunkowo niedawno i została ona bardzo dobrze przyjęta. Okazało się, że zapotrzebowanie na drogowe przewozy ekspresowe, które są rozsądną alternatywą cenową dla transportu lotniczego jest bardzo duże. W przypadku zagrożenia ciągłości produkcji czy niespodziewanego braku komponentów transport samochodem dedykowanym stanowi optymalne rozwiązanie – szybkie, przewidywalne czasowo, oczywiście nieco droższe. Jednak w sytuacji nagłej i niespodziewanej koszt ten jest jak najbardziej akceptowalny. Usługi tego rodzaju są jednak traktowane jako dodatkowy, uzupełniający element naszej oferty, core biznes to transport całosamochodowy.

Jakiego rodzaju towary są najczęściej przewożone z Turcji do Polski?

– Wbrew stereotypom z Turcji nie przywozi się tylko tekstyliów, tkaniny czy przędzy. Oferta tureckiego przemysłu i rolnictwa jest bardzo szeroka a jakość towarów bardzo wysoka, przy ciągle dość atrakcyjnych cenach. Proszę zwrócić uwagę np. na to, że z kraju nad Bosforem importujemy bardzo dużo owoców, choć z uwagi na granice celną i wymogi sanitarne jest to znacznie trudniejsze niż import z Grecji czy Włoch. Powód? Wspomniana doskonała relacja jakości do ceny. Poza tym również polskie firmy coraz śmielej poczynają sobie na tureckim rynku, czego efekt stanowi dodatni bilans handlowy z państwem spod znaku półksiężyca w 2016 roku. Polskich eksporterów wyróżnia także wysoki profesjonalizm w zakresie pakowania swoich wyrobów oraz przygotowania ich do wysyłki.

Kłopoty na granicy

Jakie dodatkowe wymagają stają przed firmą transportową przewożącą towary do Turcji? Czy w kraju nad Bosforem są jakieś przepisy, którym niełatwo sprostać?

– Poważną wadę tego kierunku stanowi sezonowość. W pewnych okresach roku mamy do czynienia z nadpodażą ładunków, w innych niestety odwrotnie. Kolejna sprawa to nierównowaga potoków ładunkowych w eksporcie i imporcie w analogicznych okresach. Bywa dość często kłopot z „klęską urodzaju”. Duża podaż ładunków nie zawsze jest korzystna dla firmy przewozowej, która musi dokonywać cudów, by sprostać oczekiwaniom swoich klientów i wysłać samochody w określonej relacji wiedząc, że będzie miała duży problem z ładunkami powrotnymi. Trudno się przed tym odpowiednio zabezpieczyć. Następna, nie zawsze łatwa kwestia znana niemal wszystkim przewoźnikom to ładunki kontraktowe. Przetargi i kontrakty zawierane są zazwyczaj na krótko, czyli okres jednego roku, co powoduje dużą niepewność i utrudnia decyzję zakupowe jeśli chodzi o jednostki transportowe.

W jaki sposób sytuacja polityczna w Turcji wpływa na pracę przewoźników drogowych?

– Sytuacja polityczna w Turcji odgrywa dużo mniejszą rolę w procesach transportowych niż osoba z zewnątrz mogłaby się spodziewać. Według moich obserwacji nie wpływa ona na poziom wymiany towarowej – firmy przyjęły już jako standard, że zawirowania polityczne w Turcji nie mają przełożenia na stabilność gospodarki, a zawarte umowy i kontrakty są terminowo realizowane. Rozliczenia na ogół występują w walucie euro, zatem także wahania kursów tureckiej waluty nie odgrywają istotnej kwestii. Dużo większym problemem jest granica a właściwie czas oczekiwania na jej przekroczenie i nieprzewidywalność. Przykładowo, kilka tygodni temu zdarzyła się awaria bułgarskiego systemu celnego i kolejka na wjazd do Bułgarii miała długość 35 kilometrów. Sytuacje utrudnia fakt, że większość samochodów wyjeżdża z Turcji pod koniec tygodnia, tj. piątek sobota, zatem trafiają one na granice w tym samym momencie. Do pozytywów można zaliczyć długość pracy tureckich urzędów celnych w dni powszednie, są one także otwarte w sobotę, co pozwala uniknąć oczekiwania na odprawę do poniedziałku. Polskie firmy transportowe jako podmioty pochodzące z Unii Europejskiej nie mają problemu jeśli chodzi o zezwolenia tranzytowe (słowackie, węgierskie, bułgarskie). Przeciwnie przedsiębiorstwa tureckie i nawet przejściowe kłopoty z uzyskaniem zezwoleń jednego z krajów tranzytowych potrafią mocno skomplikować sytuację.

Kierowcy są, problemy też

Kierowcy pochodzą z Turcji, Polski, Europy Wschodniej? Jak w ogóle rozwiązujecie problem z zatrudnianiem prowadzących ciągniki siodłowe?

– Naszymi kierowcami są wyłącznie obywatele tureccy. Z kierowcami w Turcji problem występuje również, chociaż nie w takim poważnym zakresie jak w Polsce czy Europie Zachodniej. Dlatego staramy się utrzymać tych, których już mamy i sprawdzili się w tej pracy. Ułatwia to działanie operacyjne czyli komunikację jak też sprawy prozaiczne na przykład szukanie adresu załadunku czy rozładunku, co jest szczególnie istotne podczas operacji transportowych w kilkunastomilionowej metropolii, czyli Stambule. W Polsce tego rodzaju działania są moim zdaniem prostsze, staramy się zresztą zawsze możliwie precyzyjnie informować kierowców o transie dojazdu, godzinach otwarcia. Klienci również w miarę możliwości starają się pomóc i pilotują prowadzących ciągniki siodłowe z urzędu celnego do miejsca rozładunku. To i miłe i praktyczne, bo dzięki temu nasi pracownicy unikają stresu a odbiorca towar otrzymuje szybciej. Cechą tureckich kierowców jest duże poczucie solidarności i wspólnoty, zazwyczaj czynią starania, by jechać razem, wspólnie przygotowują posiłki, dzielą się informacjami, wskazówkami, itp.

Pracownicy pochodzący spoza Unii Europejskiej muszą się jednak liczyć ze sprostaniem dodatkowych wymogów.

– Tym co utrudnia pracę jest obowiązek posiadania przez nich wiz Unii Europejskiej. Trzeba tego bardzo pilnować i przewidywać, aby nie zdarzyła się sytuacja, że turecki kierowca nie zdąży opuścić terenu Wspólnoty przed wygaśnięciem stosownego pozwolenia. Należy też pamiętać o wszelkiego rodzaju formalnościach. Przykładowo niewłaściwie wypełniony list przewozowy może sprawić potraktowanie przewozu jako kabotażowego, bądź wykonywanego do kraju trzeciego. W przypadku przewoźnika nieunijnego to sprawy bardzo ważne, a pomyłki zazwyczaj powodują konsekwencje w postaci otrzymania wysokiego mandatu.

„Już dojeżdżam” dwojga znaczeń

Na stronie internetowej Interabry znalazłem także informacje o tym, że firma wykonuje transporty do Holandii, Niemiec, Francji, na Białoruś, do Moskwy…

– W pewnym momencie rozwoju naszej firmy postawiliśmy na specjalizację, uznając, że tylko w ten sposób możemy się wyróżnić. Zgodnie z zasadą dywersyfikacji nie zrezygnowaliśmy jednak z innych kierunków. Europa Zachodnia to nasz tradycyjny kierunek, od którego zaczęła się przygoda z transportem, dlatego tym chętniej podejmujemy się zleceń z Turcji do Skandynawii czy krajów Europy Zachodniej – to takie klasyczne „dwa w jednym”. Jeżeli zaś chodzi o kierunek wschodni wraz z ograniczeniem wymiany towarowej z Rosją i niestabilną sytuacją na Ukrainie stracił on dla Interabry trochę na znaczeniu, ale ciągle jest w naszej ofercie. Podobnie jak cała branża mamy nadzieję na to, że nadejdzie jeszcze dobry czas dla tego przecież ogromnego rynku. Z zainteresowaniem patrzymy także na rozwój transportu intermodalnego. Położony w Łodzi terminal kontenerowy umożliwia wysłanie towaru kontenerem w najodleglejsze strony świata i próbujemy z tej możliwości również korzystać.

Odmienności kulturowa między Polakami a Turkami sprawia jakiekolwiek kłopoty?

– Nie nazwałbym tego kłopotami, tylko urozmaiceniem pracy, chociaż czasem rzeczywiście różnice kulturowe nieco ją utrudniają. Mam na myśli chociażby bardzo odmienne pojmowanie czasu. Zapewniam, że określenie „zaraz będzie”, czy „już dojeżdża” dla nas i dla firm z Turcji oznacza zupełnie inny horyzont czasowy. W kraju nad Bosforem dzień pracy kończy się znacznie później, regułę stanowi także działanie w sobotę. Z drugiej strony, w piątki około południa pracownicy przerywają czynności służbowe z uwagi na wizytę w meczecie. Jak wiadomo piątek w logistyce to taki dzień, w którym zazwyczaj dużo się dzieje i godzina w środku dnia z zamierającą komunikacją jest nieco stresująca. Poza tym w Polsce – kraju katolickim i Turcji – państwie muzułmańskim święta wypadają w różnych okresach. Trzeba to uwzględnić podczas planowania transportów.

Poleć ten artykuł:

Polecamy