Rowerem do pracy – sport to zdrowie?

Rowerem do pracy – sport to zdrowie?

Władze lokalne, szczególnie w moim rodzinnym Poznaniu, ale nie tylko, a także wszelkie maści fachowcy od zdrowia głoszą: przesiądźcie się na rowery, więcej spacerujcie, biegajcie. Dla zdrowia, ale i szybkości, bowiem miejskie korki ponoć można pokonać szybciej na dwóch kołach....

Zacznę od wrażeń pozytywnych. Moje nogi po wysiłku czują się dobrze, są lekkie zakwasy, ale to w zupełności normalne, wszak jechałem tempem szybszym niż ślimaki, żółwie a nawet szybsze stworzenia. Po kilku takich przejazdach zapewne także inne części ciała odczułyby zdrowotne skutki ruchu, naturalnie jeśli po zakończeniu trasy nie zjadałbym dwóch schaboszczaków z frytkami.

Rowerowe przeszkody

Nie wiem jednak co na to płuca. Owszem, dróg rowerowych mamy coraz więcej (cierpią na tym kierowcy, także ci ciężarówkowi), lecz często kończą się one w miejscach, z których dalej można jechać tylko po ulicy. Poza tym szerokość duktów dla dwukołowców sprawia, że często rowerzysta wręcz ociera się o samochód, a na ulicy staje za dymiącymi tłumikami. Dlatego po powrocie do domu byłem lekko oszołomiony, wcale nie ze zmęczenia, choć żadnych napojów wyskokowych nie przyjmowałem.

Misja zdrowotna jeszcze bardziej upada gdy dodam czynnik stresu. Prowadzącym firmę transportową czy też pracującym, nie obce są trudne chwile. Na rowerze bodźców doznajemy od trąbiących kierowców, którzy w dodatku wyprzedzają rowerzystów nie zachowując nawet zdroworozsądkowej odległości, o przepisowej nie wspominając. Kilka razy miałem zresztą wrażenie, że zaraz ktoś mnie po prostu rozjedzie ze złości. Uwagi te niestety dotyczy także prowadzących ciągniki siodłowe. Może więc jednak zrobić w swojej firmie choćby komunikat: „uwaga na szefa jadącego rowerem”? Ja szefem nie jestem, odprężenia po pracy jadąc rowerem nie zaznałem. A na chodniku, jeśli takowy jest, możemy jechać tylko z dzieckiem do lat 10 lub podczas deszczowej pogody (czyli tego lata w sumie dość często).

Światła hamują ruch

Mit szybkości dojazdu obalają sygnalizacje świetlne. Sprawdziłem, policzyłem. Trasę 14 kilometrów pokonałem w 47 minut i 1 sekundę, to czas wolniejszy niż średni wynik osiągany samochodem o około 5 minut. Nie dyskutujmy na temat mojej kondycji fizycznej, bo Rafałem Majką nigdy nie zostanę., ale zwróćcie uwagę na ważną kwestię. Przed sygnalizatorami (pamiętajcie, zawsze byłem pierwszy w kolejce!) spędziłem dokładnie 11 minut 57 sekund. Nawet jeden z pieszych rzekł do mnie: nadrabiasz jadąc szybko, a teraz razem stoimy ponad trzy minuty na jednym skrzyżowaniu.

Niestety, światła są niewyregulowane i już nie raz pisałem, że winę za korki i wszelkie tego typu niedogodności ponosi w dużej mierze Zarząd Dróg Miejskich. Do tego poznańskiego nie ma co nawet pisać, dzwonić w takich sprawach – próbowałem kilkukrotnie i oczywiście bez efektu.

Menedżer bez wymówek

Wnioski. Jeśli ktoś nie ma krótkiej lub wiodącej bocznymi drogami, leśnymi, polnymi szlakami trasy, dojazd pracy rowerem na pewno nie wpłynie pozytywnie na zdrowie. Ruszać się jednak trzeba, więc przewoźnicy muszą pomyśleć o wykrojeniu kilku chwil ze swojego życia na ucieczkę przed zawałem, cukrzycą, stresem i innymi wirusami współczesnego świata. Może być to basen o 6 rano, bieganie po 20, piłka nożna, koszykówka, jazda rowerem. Nawet sporty indywidualne można uprawiać w grupie bowiem są coraz bardziej popularne i infrastruktura uległa znacznej poprawie. Zatem zamiast łatwego rzucania wymówkami (nie mam czasu, jestem zmęczony, głodny, trzeba do dzieci, itp.) dokonajmy trudniejszych czynów: wpasujmy sport do naszego kalendarza. Pozytywny efekt gwarantowany.

Poleć ten artykuł:

Polecamy