Dumni z polskiego DNA

Dumni z polskiego DNA

Elektromobilność jest aktualnie w mediach jednym z najbardziej nośnych tematów. Tymczasem w Polsce już od blisko pół wieku działa firma, która na rynku lekkich pojazdów elektrycznych jest światowym potentatem. O historii sukcesu Melexa rozmawiamy z Dariuszem Gujdą, członkiem...

Zacznijmy od prostego pytania: Melex stał się synonimem pojazdu elektrycznego na tyle, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że jest to produkt i marka „Made in Poland”. Jaki jest przepis na globalny sukces?

 

Dariusz Gujda: Melex jest jednym z najdłużej działających producentów pojazdów elektrycznych na świecie. W 1971 roku rozpoczęła się produkcja seryjna, początkowo na eksport, jednak bardzo szybko o Melexy upomniał się rynek krajowy. Przez blisko pięćdziesiąt lat nasze produkty zdobyły na tyle dużą popularność, że słowo ‘meleks’ stało się synonimem tego typu pojazdów w segmencie jak np. ‘adidas’ dla obuwia sportowego. W Polsce większość osób kojarzy markę z naszym krajem. Za granicą ta świadomość również się zmienia, w naszych działań promocyjnych cały czas podkreślamy, że Melex jest polską marką.

 

Recepta na sukces firmy jest prosta. Bardzo ważne jest stałe badanie rynku i dostosowywanie pojazdów do potrzeb klientów. Przez cały czas śledzimy nowinki techniczne i poczynania konkurencji, staramy się bardzo szybko na nie reagować wprowadzając nowe, innowacyjne rozwiązania, jak również rozszerzając zastosowanie produktu. Melex idealnie się sprawdza w niemal każdej branży. Działamy na zasadzie Customizingu, każdy model jest wykonywany na indywidualne zamówienie klienta. W ten sposób udało nam się zapełnić niszę na rynku pojazdów elektrycznych. Dbamy o to, by Melexy nie tylko spełniały swoje funkcje użytkowe, ale również atrakcyjnie wyglądały. Nad designem i nowymi rozwiązaniami technicznymi modeli pracujemy razem z profesjonalnymi pracowniami projektowymi, a także z instytucjami jak Ministerstwo Transportu, wieloma instytutami i organizacjami technicznymi, politechnikami i firmami z dużym doświadczeniem w branży motoryzacyjnej.

 

Obecnie Melex jest w świetnej kondycji, ale historia firmy nie zawsze była usłana różami. Proszę powiedzieć, które momenty były najtrudniejsze w historii firmy? Jak sobie z nimi poradziło przedsiębiorstwo?

 

Historia marki rozpoczęła się od produkcji pojazdu golfowego na potrzeby rynku amerykańskiego. Produkt z Polski został bardzo dobrze przyjęty za oceanem i bardzo szybko zdobył dużą część rynku USA. Melexy były konkurencyjne nie tylko ze względu na niską cenę, ale także wysoką jakość wykonania. Warto podkreślić, że to właśnie Melex był pierwszym producentem na świecie, który w pojazdach zastosował elektroniczne sterowanie silnikiem elektrycznym. To również nasza firma jako pierwsza wprowadziła na pola golfowe pojazdy o napędzie spalinowym, których produkcja zakończyła się w latach 90. Rocznie wysyłaliśmy do USA nawet 10 000 pojazdów.

 

Niestety, z przyczyn od nas niezależnych straciliśmy rynek amerykański. W 2004 roku firma znalazła się w trudnej sytuacji gospodarczej, ogłoszono upadłość, a masę upadłościową przejął syndyk. Na szczęście nie przerwano produkcji, a „przedsiębiorstwo w ruchu” jeszcze w tym samym roku kupili państwo Andrzej i Dorota Tyszkiewiczowie. Firma pod ich zarządem rozwinęła skrzydła i sieć dealerów powiększyła się o nowe rynki Europy Zachodniej i Południowej. Wkrótce dołączyły do niej również kraje arabskie i Australia. Miejsce Stanów Zjednoczonych zajęły więc inne rynki, w tym Skandynawia, która obecnie jest naszym największym odbiorcą. Pojazdy firmy Melex można spotkać pod niemal każdą szerokością geograficzną, nawet w tak egzotycznych krajach, jak Papua-Nowa Gwinea czy Gwadelupa.

 

Zaczęło się od pojazdu golfowego, ale obecnie portfolio Państwa produktów jest znacznie szersze. Co miało na to wpływ?

 

Na początku produkowaliśmy prosty, pod względem konstrukcji i rozwiązań technicznych model golfowy na rynek amerykański. Po zmianie klienta docelowego w odpowiedzi na potrzeby rynku nastąpiła dywersyfikacja i wprowadziliśmy szereg innowacyjnych rozwiązań. Z taśmy produkcyjnej coraz częściej zjeżdżają pojazdy użytkowe i pasażerskie, a także modele specjalne, takie jak ambulans, karawan, pojazd pocztowy. W pojazdach oferujemy również specjalistyczne zabudowy jak skrzynie typu kontener z drzwiami, roletami, półkami, szufladami, podłogą antypoślizgową, izotermy, przystosowane do indywidualnych potrzeb klienta.

 

Tworzenie zaawansowanych produktów, o których Pan wspomniał, wymaga dużych nakładów na badania i rozwój, a także dostępu do wykwalifikowanej kadry, której przecież coraz bardzie brakuje. W jaki sposób Melex radzi sobie z tym problemem?

 

Część nakładów na badania i rozwój to środki własne, ale również przez szereg lat korzystaliśmy z programów NOT czy NCBiR. Kadra, którą zatrudniamy posiada duże doświadczenie. Nie jest łatwo pozyskać do zespołu dobrego fachowca, ale trzeba pamiętać o tym, że jeszcze przed II Wojną Światową Mielec należał do Centralnego Okręgu Przemysłowego i działała tutaj jedna z największych fabryk samolotów na świecie, zatrudniająca wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Kilkanaście osób zatrudnionych w działach Techniki oraz R&D to absolwenci rzeszowskich i śląskich uczelni. Przy tworzeniu nowych modeli i rozwiązań technicznych Działy Techniki i R&D współpracują z różnymi instytucjami m.in. Ministerstwem Transportu, Naczelną Organizacją Techniczną, Instytutem Transportu Samochodowego, PIMOT, z uczelniami wyższymi, np. Instytutem Pojazdów przy Politechnice Warszawskiej, a także firmami projektowymi z bogatym doświadczeniem w branży motoryzacyjnej. Podzespoły wykonywane są przez starannie dobranych podwykonawców, a części zakupione u kwalifikowanych dostawców. Montaż pojazdów odbywa się w profesjonalnie wyposażonej linii produkcyjnej w nowej siedzibie w Mielcu, w Specjalnej Strefie Ekonomicznej, do której przenieśliśmy się w połowie 2017 roku.

 

Czego, według Państwa, potrzebuje polska firma produkcyjna, żeby odnieść sukces za granicą?

 

Na pewno trzeba mieć trochę szczęścia, by we właściwym czasie stworzyć produkt, który będzie odpowiedzią na potrzeby rynku. Bardzo ważna jest jakość wykonywanych produktów. Nasze Melexy są uniwersalne i sprawdzają się w niemal każdej branży. Ale to nie wszystko. Nie wystarczy tylko sprzedać pojazd, ważna jest równie profesjonalna obsługa posprzedażowa, dostępność części zamiennych, szybki i skuteczny serwis. To składa się na tzw. „user experience” – doświadczenia użytkownika, które decydują o tym czy klient kupi nasz produkt ponownie i poleci go innym.

 

Od chwili powstania firmy jesteście nastawieni na eksport. Co poradziłby Pan polskim firmom?

 

Bardzo często, niepotrzebnie, polskie firmy mają kompleksy w stosunku do światowych producentów jak USA, Japonia czy kraje Europy Zachodniej. Bardzo ważna jest wiara w to, co się robi i umiejętność przewidywania. Nie można skupiać się tylko na bieżącej działalności, ale należy myśleć perspektywicznie. Stąd nasze zaangażowanie w wiele nowych projektów. Pomimo różnych zawirowań w historii Melexa nigdy się nie poddaliśmy. Na przykład, gdy straciliśmy rynek amerykański, poszukaliśmy nowych rynków zbytu, odpowiednio dostosowując produkt do potrzeb klientów.

 

Co wymaga jeszcze poprawy?

 

Myślę, że firmy powinny skupić się na tym, co im wychodzi najlepiej, nie wolno dopuścić do tego by „rozmieniać się na drobne”. Często jest tak, że firmy zbyt pochopnie dywersyfikują swoją działalność. Nasza firma od początku jest producentem pojazdów elektrycznych. Odnieśliśmy sukces w tym segmencie rynku i na tym się skupiamy. Nie oznacza to, że jesteśmy zamknięci na nowe wyzwania, ale po co psuć czy zmieniać coś, co dobrze wychodzi? Nasza bogata tradycja, historia i doświadczenie zaowocowały uznaniem klientów na całym świecie oraz licznymi nagrodami i wyróżnieniami i tego należy się trzymać.

 

Gdzie widzi Pan rezerwy, które warto wykorzystać?

 

Absolwenci polskich uczelni są bardzo utalentowani, a nasze szkoły wyższe prezentują bardzo wysoki poziom kształcenia. Najważniejsze jest to, by zatrzymać najlepszych specjalistów w kraju. Wielu z nich już niestety po studiach wyrusza za granicę, przez co tracimy świetnych fachowców. Zatrudniona w firmach kadra jest bardzo doświadczona, wystarczy tylko wykorzystać ten potencjał. Słynne powiedzenie „Polak potrafi” powinno stanowić najlepszy komentarz w tej kwestii.

 

Czy dziś, nasz kraj jest w stanie stworzyć produkt, który może powtórzyć sukces Melexa i stać się globalną marką?

 

Polscy inżynierowie z różnych branż są bardzo cenieni w świecie. Jeśli tylko otrzymają środki i wsparcie odpowiednich instytucji, jestem przekonany, że są w stanie stworzyć produkt, który będzie konkurencyjny i popularny na całym świecie. Tak jak nasza marka.

 

Czy możemy mówić, że za granicą logo „Made in Poland” pomaga?

 

Za granicą polskie produkty coraz bardziej zyskują na znaczeniu, chociaż ten proces następuje bardzo wolno. Bardzo często inne kraje lobbują na rzecz swoich produktów. Na pewno łatwiej jest krajom bogatszym, z większym doświadczeniem w gospodarce wolnorynkowej, mają większe środki na promocję. Jednak jestem zdania, że jakość i dobry produkt zawsze się obroni. Melex jest bardzo dumny z tego, że jest od początku w 100% polską firmą od zawsze oferującą produkty z emblematem „Made in Poland”.

 

Na koniec proszę powiedzieć, jaką ma Pan radę dla firm, które chcą postawić na rynki zagraniczne?

 

Receptą na sukces jest nigdy nie odpuszczać i bardzo ciężko pracować, wierzyć w to, co się robi i nie czuć kompleksów w stosunku do konkurencji z zagranicy. Klient zadowolony zawsze wraca, a często także przyprowadza nowych odbiorców.

 

Rozmawiał: Michał Wieczorek

 

Więcej o Liderach Produkcji na stronie www.LiderzyMadeInPoland.pl

Poleć ten artykuł:

Polecamy