Lekcja u Beethovena

Lekcja u Beethovena

Sztuka zarządzania wymaga wielu dobrych i sprawdzonych wzorców zachowań oraz wielu wynikających z naszego doświadczenia procedur postępowania. Nie możemy jednak bezkrytycznie stosować wszystkich z nich, jeżeli chcemy zarządzać organizacją jutra. Jednym z wyznaczników czasów, w

ALLEGRO
Opera to nie sama muzyka.

Kilka tygodni temu miałem ogromną przyjemność zobaczyć innowacyjną wersję jedynej napisanej przez Beethovena opery Fidelio. Orkiestra Akademii Beethovenowskiej przygotowała i zaprezentowała w kilku miastach Polski ogromną produkcję na naprawdę światowym poziomie. Nie opera będzie jednak tematem tego tekstu, ale kilka wniosków, do których doszedłem w trakcie obcowania z tą jakże otwierającą horyzonty sztuką. Udało mi się wygospodarować kilka godzin czasu po pracy aby wreszcie spotkać się z innym światem. Usiadłem i już w momencie strojenia instrumentów poczułem że ten inny świat wart jest wielu wyrzeczeń… Artyści wystartowali… Zacząłem degustować… A po kilkunastu minutach… (z całym szacunkiem do artystów, Beethovena, a zwłaszcza autora libretto) zauważyłem, że jego tekst drepcze w miejscu, jakby jego autor nie miał nic innego do roboty, jak tylko opowiadanie przez długie minuty o tym, co w naszych czasach można streścić w kilka sekund. Pomijam tutaj ogromnie pozytywny ładunek emocjonalny samej muzyki, jednak wybierając się do opery uznałem że warto zagłębić się w cały przekaz jej twórcy. Początkowa frustracja przerodziła się jednak szybko w refleksję, że to nie wina twórcy czy artystów, ale wina odległości, która dzieli nasze czasy od czasów, w których opera powstała. Wiedząc doskonale że współczesne życie pędzi znacznie szybciej niż przed laty, mimo wszystko doznałem swoistego olśnienia, że moją wiedzę na ten temat mogę potwierdzić kolejnym doświadczeniem z zupełnie innego podwórka. Dystans czasów poczułem każdym centymetrem kwadratowym skóry… każdą szarą komórką… I wówczas w moich myślach zrodziły się najważniejsze chyba z tych przemyśleń pytania.

Jak często niecierpliwość typowa naszym pokoleniom, przeszkadza nam w kompleksowej ocenie zjawiska oraz w wyciąganiu bardziej przemyślanych wniosków z odbieranych informacji? Jak często wyuczone procedury pośpiechu utrudniają nam pełne zrozumienie przesłania twórców danego komunikatu i efektywnego wykorzystania go do własnych celów?

MODERATO
Muzeum to nie tylko eksponaty.

Z coraz bardziej galopującym światem ma do czynienia niemal każde pokolenie. W dyskusjach towarzyskich bardzo często można usłyszeć rozważania na temat spokojniejszego życia naszych rodziców czy dziadków. Często jednak – w moim odczuciu – przytaczane przykłady nie do końca oddają najważniejsze różnice tych porównań pokoleniowych. No bo z całym szacunkiem i miłością do naszych babć i dziadków, wątpię abyśmy poprawili np. bezpieczeństwo naszego życia, gdyby zabezpieczenie przeciwpożarowe naszych budynków wymagało regularnych spotkań w remizie z członkami ochotniczej straży pożarnej. Zwłaszcza jeżeli żyjemy w większych aglomeracjach. Wątpię też aby ktoś mnie dzisiaj przekonał do wyższości listów pisanych odręcznie i oczekiwania na listonosza, jeżeli chcę komuś przesłać zdjęcie z ostatniego spotkania. Również nie wyobrażam sobie sytuacji aby do uprasowania koszuli musieć wcześniej rozpalić ogień w piecu, by rozgrzać w nim do czerwoności duszę, która rzadko dotrzyma do końca prasowania. Ale to wszystko rzeczy tak oczywiste, że w ich przypadku naszą współczesną niecierpliwość akceptuję w całej rozciągłości. Z dziką pasją wielką wagę przykładam więc np. do studiowania parametrów telefonów komórkowych, aby wykonanie najczęstszych połączeń możliwe było po naciśnięciu dwóch, góra trzech klawiszy – nie więcej. Inaczej jednak wygląda sytuacja jeżeli zastanowimy się nad czasem jakim dysponowali nasi przodkowie na rozmowy z najbliższymi członkami rodziny i przyjaciółmi. Jak wiele czasu byli w stanie poświęcić swoim dzieciom i ich problemom. Jak często wybierając się na zakupy do sklepu, mogli zatrzymać się z przygodnie spotkanymi osobami i porozmawiać bez zbędnej niecierpliwości. Być może o rzeczach, które nie były nazbyt istotne, ale zebrane ze wszystkich rozmów w całość, kształtowały nowe spojrzenie na dany dzień. Jak bardzo potrafili się zaangażować w losowe pojawienie się sąsiada z nagłym problemem, odkładając swoje aktualne obowiązki na później. Czy aby przypadkiem ich otwartość na zupełnie nowe informacje z zewnątrz nie sprzyjała wyciąganiu bardziej uogólnionych wniosków niż nasze proceduralne nastawienie do odbioru informacji? Nie twierdzę absolutnie że nasza współczesna niecierpliwość związana z wygodą operacyjną jest rzeczą złą. Trochę mnie jednak martwi nasza niecierpliwość w percepcji zmieniającej się rzeczywistości, skutkująca wybiórczym odbiorem informacji.

Niecierpliwość to cecha, która wynika zazwyczaj z naszych fizjologicznych uwarunkowań oraz z wewnętrznego poczucia przemijania czasu. Potęgują ją coraz to nowe elementy naszego otoczenia, których z dnia na dzień pojawia się wokół nas coraz więcej. Coraz więcej z nich chcemy też – lub wręcz musimy – wykorzystywać do naszej egzystencji. Przykładając jednak tę samą miarę do wszystkich aspektów naszego życia możemy na tym trochę stracić. Wbrew pozorom w dużej mierze dotyczy to również aspektów biznesowych.

ADAGIO
Organizacja to więcej niż procedury.

Doskonale zdaję sobie sprawę że w dzisiejszych czasach nikt z nas nie może zajmować się wszystkim. W skomplikowanych sieciach zależności pomiędzy współpracownikami w organizacjach, każdy pełni określoną i ważną rolę, relacjonując i raportując innym współpracownikom zgodnie z ustaloną w organizacją hierarchią odpowiedzialności. Model ten wypracowaliśmy na drodze długoletnich doświadczeń i trudno krytykować metodę podejmowania decyzji opartą o zbieranie informacji z dołu ku górze. Im wyżej w hierarchii decyzyjnej, tym bardziej zagregowanych informacji oczekujemy. Czy nie istnieją jednak pewne mankamenty takiego działania? Czy zdając się jedynie na zagregowane opinie szczebli podrzędnych nie wnosimy do organizacji określonego ryzyka błędnych decyzji dotyczących jutra? Nie jest przecież możliwe aby 100% naszych współpracowników przekazywało jedynie słuszne informacje z punktu widzenia założeń organizacji. Prześledźmy może dla przykładu następującą, potencjalnie możliwą sytuację: Firma XYZ w dobie spowolnienia gospodarczego ogłosiła program redukcji kosztów. Jednym z jego elementów było rozwiązanie umowy z pracownikami działu handlowego, których efektywność była znacznie niższa od średniej. Aby jednak utrzymać określony poziom penetracji rynku firma zatrudniła na ich miejsce kilka nowych osób, którym na początku (w związku z okresem redukcji kosztów) ustaliła stosunkowo niskie wynagrodzenie. Dyrektor handlowy otrzymał dodatkowo kilka nowych obowiązków, więc od nowo zatrudnionych handlowców oczekiwał jedynie raportowania efektywności sprzedaży w postaci suchych liczb. Założono przy tym, że w pierwszych 12-tu miesiącach nowo zatrudnieni handlowcy uzyskają maksymalnie efekty na poziomie 50% średnich wyników sprzedaży. W drugim roku powinno być znacznie lepiej. Tak też się stało, większość z nich wykazała się sprzedażą na poziomie rzędu 50% średniej działu handlowego. No i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie efekty uboczne… Nowi handlowcy raportowali tylko liczby, których oczekiwał ich przełożony, ale spowolnienie gospodarcze, które dotknęło wszystkich firm, bardzo szybko wyzwalało innowacyjne metody sprzedaży u konkurentów. Dyrektor handlowy nie oczekiwał jednak informacji na temat zmian w modelach ofertowania konkurencji. Nie miał też czasu na analizowanie wielu trendów, które zazwyczaj omawiane były na konferencjach i branżowych forach dyskusyjnych. Oczekiwał jedynie bardzo szybkiej sprawozdawczości według obowiązujących od lat w firmie standardów. Właściwie wszystko skończyło by się sukcesem ogłoszonego planu redukcji kosztów, ale jak pokazała praktyka, stało się tak tylko w pierwszym roku działalności po wdrożeniu zmian. Już w drugim roku metody działania firmy XYZ okazały się zbyt niedoskonałe, aby wygrywać z przeorganizowaną konkurencją. Nikt bowiem nie zdawał sobie sprawy, że oprócz czasu poświęcanego na wysłuchiwanie standardowej sprawozdawczości, musimy koniecznie znaleźć czas na nowe elementy całego otoczenia biznesowego, ponieważ metody, które były słuszne wczoraj nie koniecznie będą dobre jutro.

Nie możemy poprzestać na wiedzy zakodowanej w wyniku naszych doświadczeń i oczekiwać z zewnątrz informacji w formie, do której byliśmy przyzwyczajeni dotychczas. Wiedza, która pojawia się w nowej nieznanej nam dotychczas formie, zazwyczaj wymaga więcej czasu na jej przyswojenie. Jeżeli znajdziemy czas aby to zrobić, możemy z tego spotkania wyjść z zupełnie nowym bagażem doświadczeń, które pozwoli nam lepiej zrozumieć zmieniający się świat.

VIVACE
Wiedza to również umiejętność słuchania.

Prędkości z jaką gna współczesny świat nie zmniejszymy. Nie zmienimy naszego potwierdzonego doświadczeniami przekonania, że do podjęcia określonych decyzji czy wyciągnięcia określonych wniosków potrzebujemy informacji błyskawicznej i skomasowanej w czasie, oraz najlepiej informacji, która wymaga jedynie decyzji „tak – nie” lub „białe – czarne”. Aby jednak odnaleźć się w realiach współczesnej przedsiębiorczości, musimy coraz częściej wysłuchać spektaklu do końca i zrozumieć wszystkie jego zawiłości. Musimy wpisać w nasze działania określoną ilość czasu na wysłuchanie informacji, których nie przewidują nasze procedury. Trudno określić arbitralnie czy powinniśmy na to poświęcać 3, 11, 18 czy może 27% czasu. Będzie to zawsze zależne od specyfiki organizacji w której pracujemy, oraz od założonego poziomu wspierania innowacyjności i otwartości na zmiany. Jednak nastawiając się jedynie na odbiór zdefiniowanych przez procedury organizacyjne informacji w określonym reżimie czasowym ryzykujemy, że przegapimy np. zmieniające się potrzeby rynku. Na kolejnym spektaklu biznesowym będziemy więc jedynie zniecierpliwieni, że informacje które do nas docierają nie pasują do naszego obrazu świata. Ale nie możemy zapomnieć że to zazwyczaj nie my dyktujemy kierunki zmian, ale w większości przypadków robią to inni, których w zglobalizowanej gospodarce jest zdecydowanie więcej, niż nas wszystkich wewnątrz własnej organizacji. Musimy więc coraz częściej wytężać słuch na głosy z zewnątrz.

Zdając sobie w trakcie opery sprawę z moich zakorzenionych nawyków, odebrałem współczesną aranżację Fidelio jako niezwykle kształcącą lekcję. Z punktu widzenia wielu doświadczeń życiowych maksymalnie po 15 minutach mógłbym opuścić operę. Życie jest przecież zbyt krótkie aby tracić czas na dreptanie w miejscu. Jednak odrobina wymuszonej cierpliwości i ocena całego spektaklu dopiero po jego zakończeniu pozwoliła mi dojść do wielu ciekawych wniosków. Częścią z nich podzieliłem się powyżej. Odebrałem tę operę jako lekcję od samego Beethoven’a.

Starajmy się o ile to możliwe słuchać autorów przekazu do końca. Dysponując wieloma punktami widzenia określonych zjawisk czy procesów, możemy zredukować ilość popełnianych błędów dotyczących przyszłości. Nie rezygnujmy jeżeli to możliwe z wiedzy, która przekazywana jest w innej formie niż ta, którą najbardziej preferujemy. Być może to właśnie tam drzemie spory potencjał naszego dalszego rozwoju.

Wierząc że chociaż jeden z czytelników dotrwał do końca moich przemyśleń, gratuluję mu ogromnej wytrwałości i rewanżuję się owacją na stojąco!

Poleć ten artykuł:

Polecamy